14-15 stycznia 2016 r.
Przedpołudniem
przylecieliśmy na malutkie lotnisko w Aksum. Wcześniej
zarezerwowaliśmy pokój w Africa Hotel. Pierwszym z brzegu hotelu z
przewodnika i najpopularniejszym wśród backpakersów. Cena za pokój
z łazienką to 250 Birr (single dla dwóch osób bez śniadania, ale
z odbiorem z lotniska). Jak zwykle najpierw poszliśmy uzupełnić
poziom węglowodanów do juice baru. Formalnie w hotelu jest bardzo
dobry zasięg wi-fi, ale po raz kolejny nie oznaczało to możliwości
uzyskania realnego połączenia.
Centralnym punktem Aksum
jest wielki plac pośrodku którego rośnie piękny i olbrzymi
figowiec. Wygląda on jak archetypiczne drzewo z dawnych afrykańskich
powieści podróżniczych. Pod jego rozłożystą koroną mieści się
kilka tradycyjnych kawiarni. Postanowiliśmy przysiąść tam na
chwilę. Bieżącą wodę zastępuje wielki plastikowy kanister i
dwie miski. Jedna służy do wstępnego mycia naczyń, druga do
ostatecznego. Oprócz tego jest kilka malutkich stołeczków,
naczynie na węgiel drzewny, wachlarz do rozdmuchiwania żaru i
gliniany dzbanek do przyrządzania buny. Kawa jest też na miejscu
palona z zielonych surowych ziaren na małej blaszanej patelni. Gdy
pani właścicielka kawiarni stwierdzi, że kawa jest już upalona,
to podsuwa kopcącą patelnię pod nos klienta. Nasza aprobata dla
dymu i woni dobywającej się z rondelka, bo przecież doskonale
znamy się na paleniu kawy domowym sposobem, oznaczała, że można
ziarna utłuc na boku w moździerzu. Reszty można się już
domyśleć. Przy podawaniu kawy, oprócz filiżanek z czarnym
ukropem, dostaje się też naczynie z węgielkami posypanymi ziołami
zapachowymi. Zgodnie z rytuałem należy zaliczyć trzy takie tury.
Należy jednak pamiętać o mocy tutejszej kawy, późniejszych
trudnościach ze snem, jeżeli coffee ceremony dosięgnie nas
wieczorową porą, a także o ewentualnych zaleceniach lekarskich w
przypadku np. nadciśnienia tętniczego. Cena takiej kawy waha się
od 5 do 10 Birr. W lokalach dla lokalsów buna może być darmowa
przy posiłku. Nieco dalej jest jeszcze jeden taki figowiec. Z okien
autobusów tego typu drzewa widać co jakiś czas, ale ten w Aksum
był wyjątkowy.
Budynki otaczające
placyk, w zasadzie bez wyjątku, opanowane zostały przez warsztaty
krawieckie i sklepy tekstylne. Wiele fasad jest pomalowanych w bardzo
jaskrawych kolorach. Domy przy Pazza mają też podcienia, co jest
prawdziwym ewenementem. To wszystko sprawia bardzo pozytywne
wrażenie. Ameryka południowa może to nie jest, ale na afrykańskie
warunki jest bardzo ok. W rejonie wspomnianego figowca i Piazza
grasują też młodociani fanatycy piłki nożnej, którzy nie
odstępowali nas na krok żądając zakupienia im piłki. Nie są
jednak w żadnym wypadku niebezpieczni i odmowa nie grozi
uszczerbkiem na zdrowiu, ani rabunkiem dobytku. Za Piazza w kierunku
zachodnim znajduje się tzw. old quarter. Warto tam się zapuścić i
zobaczyć zarówno ładne kamienne domki, jak i real african life w
wydaniu relatywnie dużego i dobrze zorganizowanego uniwersyteckiego
miasta.
Następnie odwiedziliśmy
park archeologiczny ze słynnymi stellami. Wstęp kosztuje 50 Birr.
Bilet jest ważny przez trzy dni i obejmuje wszystkie miejscowe
zabytki z wyjątkiem kościołów. Te ostatnie jednak zupełnie
odpuściliśmy, gdyż są dostępne wyłącznie dla mężczyzn. Z
tego samego powodu zrezygnowaliśmy z wyjazdu do klasztoru Debre
Damo. W parku stelli szczególnie imponujące są dwa stojące
obeliski. Pierwszy to Rzymski Obelisk, o wysokości 24,6 m, który na
rozkaz Mussoliniego został przewieziony do Rzymu i zdobił jeden z
placów Wiecznego Miasta aż do 2005 roku. Drugim imponującym i
nadal stojącym obeliskiem jest stella króla Ezany o wysokości 23
m. Obecnie jest ona „nieco” odchylona od pionu i utrzymywana jest
przez specjalną konstrukcję. Trzecia stella, Wielka Stella albo
stella króla Ramahai, nadal jest najbardziej interesująca, choć –
jak się przypuszcza – upadła i przełamała się na kilka części
już przy próbie ustawienia jej pionowo, co miało miejsce na
początku IV w.n.e. Wielka Stella jest podobno największym
monolitycznym obeliskiem, jaki człowiek kiedykolwiek próbował
wznieść. Większość obelisków ma płaskorzeźbienia składające
się z niby drzwi i niby okienek, które prawdopodobnie związane są
z symboliką przejścia w zaświaty. Pozostałe obeliski, niektóre
ustawione pionowo, inne leżące na ziemi, są mniej interesujące. W
tym kompleksie są też dostępne podziemne krypty oraz muzeum.
Podobno 90% obszaru na których znajduje się park ze stellami nie
zostało jeszcze przebadanych archeologicznie. W pobliżu jest
jeszcze jeden park archeologiczny ze stellami, Gudid Stealae Field,
ale my już sobie darowaliśmy jego odwiedzenie.
Pierwszego dnia w Aksum
zdążyliśmy jeszcze zobaczyć tzw. łaźnie królowej Saby. Ten
spory zbiornik znajduje się blisko głównego, północnego, parku
archeologicznego ze stellami. Obecnie służy jako zbiornik wody
prawdopodobnie pitnej. Mimo brązowej barwy widać, jak kobiety i
dzieci nabierają wodę do ogromnych kanistrów i odchodzą z ciężkim
ładunkiem do domów. Takiemu celowi zbiornik służył także w
przeszłości i tylko legenda wiąże go z potrzebami higienicznymi
królowej Saby.
Następnego dnia
poszliśmy najpierw do kompleksu kościołów St. Mary of Zion
(Tsion) oraz obejrzeć budynek, gdzie ma być przechowywana Arka
Przymierza (wszystkie obiekty znajdują się w jednym miejscu).
Zważywszy, że nowy kościół St. Mary of Zion, wybudowany na
polecenie Najjaśniejszego Pana Hajle Selassie, nie jest szczególnie
atrakcyjny (stanowi rodzaj kopulastego okrąglaka), że stary kościół
(trzecia jego wersja, bo dwie starsze były sukcesywnie niszczone
przez najazdy islamistów z sąsiadujących terytoriów) nie jest
dostępny dla kobiet oraz z uwagi na fakt, że kaplica z Arką
Przymierza też nie jest ciekawa, nikogo tam nie wpuszczają (oprócz
jednego dożywotnio wyznaczanego księdza), a bladym twarzom nie
pozwalają zbliżyć się nawet na rzut kamieniem do ogrodzenia,
długo zastanawialiśmy się, czy warto jest wydać po 200 Birr na
taką atrakcję. Ostatecznie zdecydowaliśmy się. Naszym zdaniem
najciekawsze jest muzeum, które zawiera sporo interesujących
eksponatów starszych i młodszych. Oprócz jakości eksponatów, po
raz kolejny, zadziwił nas stan ich przechowywania. Wszystko jest tam
kompletnie zakurzone, a w czasie naszego pobytu myszy głośno
buszowały za lub w środku szafy z szatami cesarskimi.
Następnie poszliśmy
zobaczyć etiopską wersję Rosetta Stone, czyli King Ezana's
Inscription. Znajduje się ona w bardzo niepozornej budce po lewej
stronie drogi prowadzącej obok tzw. łaźni królowej Saby. Jak
zwykle kamień został odkryty przypadkowo w 1988 r. Jest on zapisany
z trzech stron w językach sabeańskim, ge'ez i w grece. Kamień
pochodzi z ok. III. w. n.e., a zapis ma dotyczyć, ni mniej ni
więcej,wielkich dokonań króla Ezany.
Nieco dalej znajdują się
grobowce królów Kaleba i Gebre Meskela. Aby tam dotrzeć trzeba iść
dalej tą samą drogą jeszcze kilka chwil w kurzu i pyle. Po drodze
napotkaliśmy całą masę dzieciaków, które zależnie od potrzeb
wysuwały roszczenia finansowe (hallo money), chciały być dożywione
(hallo candy) albo zgłaszały braki w wyprawkach szkolnych (give me
a pen). My mieliśmy tylko cukierki, ale dawkowaliśmy je ostrożnie,
bo wszystkich potrzeb w Aksum nie mogliśmy zaspokoić.
Później poszliśmy
oglądać starą dzielnicę. Jej krótki opis już zamieściliśmy
powyżej. Naszym zdaniem zdecydowanie warto tam pójść.
Po wyczerpaniu zapasów
energii odpuściliśmy sobie zwiedzanie ruin poza miastem i poszliśmy
uzupełnić węglowodany i proteiny.
Następne dni naszych
wakacji chcieliśmy spędzić w miejscowości Wukro, które jest
położone ok. 300 km od Aksum. Niestety oznaczało to, że najpierw
trzeba pojechać do miejscowości Adwa. Tam konieczna jest zmiana
środka lokomocji na jadący do Adigratu. W Adigracie zaś należy
przesiąść się do autobusu jadącego do Mekele. Wukro jest
położone ok. 45 km przed Mekele. Reasumując mieliśmy w
perspektywie cały dzień jazdy etiopską komunikacją zbiorową. To
zazwyczaj wymaga uprzedniego i następczego wypoczynku.
W Aksum można
zorganizować sobie wycieczkę do Danakil Depression (bardzo drogo;
nie mniej niż 125-150$ za dzień za osobę; wycieczka zaś trwa
zazwyczaj 4 dni i 3 noce) albo do kościołów w Tigrai. Ta ostatnia
wycieczka to w przypadku dwóch osób wydatek 250$ (samochód z
kierowcą i jeden nocleg, ale bez wstępów do kościołów). My
postanowiliśmy pojechać do kościołowego epicentrum samodzielnie i
na miejscu w Wukro poczynić odpowiednie kroki. Zamierzaliśmy się
bowiem skupić na kościele w samym Wukro i na trzech kościołach
znajdujących się w rejonie wiosek Dinglet, Teka i Tesafi (Takatisfi
Clouster). Danakil Depression poczeka, aż wyjazdy tam będą
bardziej przystępne, a w szczególności nie trzeba będzie się
opłacać kacykom z pogranicza Erytreii oraz wynajmować uzbrojonej
obstawy.
Na zakończenie opisu naszego pobytu w Aksum chcemy jeszcze dodać, że fakt przechowywania Arki Przymierza w Aksum wydaje nam się oczywistą mistyfikacją, choć wszyscy miejscowi są święcie przekonani o prawdziwości takiego twierdzenia...
![]() |
Piazza i wielki figowiec |
![]() |
Kolorowe fasady w Aksum |
![]() |
Wielka stella |
![]() |
Stary kościół St. Mary of Zion (trzeci z kolei) |
![]() |
Stella króla Ezany |
![]() |
Kaplica gdzie ma być przechowywana Arka Przymierza |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz