sobota, 26 grudnia 2015

Kalendarz i czas


Jak by tego mało w Etiopii nieco inny jest kalendarz i inaczej oblicza się czas w ciągu doby.

Etiopski rok składa się z 12. miesięcy po 30 dni oraz z 13. miesiąca składającego się z 5 albo raz na cztery lata lat 6 dni. Konstrukcja ta pochodzi się ze starego kalendarza koptyjskiego, który ma swoje korzenie - podobno w starożytnym Egipcie. Ewolucja kalendarza utrwaliła się na koncepcji juliańskiej. Z braku reform, np. gregoriańskiej, Etiopia jest obecnie 7 i pół roku do tyłu. System niewątpliwie jest oryginalny, ale turystom nie ułatwia życia.

Słońce wschodzi o godzinie 12 czasu etiopskiego (6 rano czasu zachodniego). Godzinę po wschodzie słońca jest godzina 1. Dwie godziny po wschodzie słońca jest godzina 2. i tak dalej. O zachodzie słońca jest ponownie godzina 12. Godzinę po zachodzie słońca jest godzina 1. Dwie godziny po zachodzie słońca jest...

Wszystko fajnie, tylko trzeba bardzo uważać np. przy zakupie biletu na autobus albo przy ruchomych świętach. Podobno nawet zawodowym touroperatorom zdarza się nie trafić do Lalibeli na Genę. Zobaczymy jak sobie z tym poradzimy.

niedziela, 20 grudnia 2015

02 stycznia 2016 roku; Addis Ababa

Przylecieliśmy o 07.30 rano. Odbiór bagażu, formalności wizowo graniczne i wyjście z lotniska zajęły nam ok. 2 godzin. Miesięczna visa-on-arrival kosztuje obecnie 50$ trzymiesięczna to koszt 70$. Na lotnisku nie ma opcji double albo multientry. Szkoda, zważywszy na plan wyjazdu do Somalilandu. 

Przed lotniskiem czekał na nas kierowca z Mr. Martin's Cozy Place, gdzie będziemy spać. Gest House jest wylistowany w przewodnikach Brand i Rough Guide. Ma też dobre recenzje na tripadvisor.com. Dwójka z łazienką i śniadaniem to wydatek 33 dolarów. Pokoje są czyste. Łazienki też. 

Koszt odbioru z lotniska to 13 dolarów. Podobnie trzeba zapłacić za taksówkę przedpłaconą na lotnisku. Wybraliśmy transport z naszego gesthausu, gdyż często taksówkarze nie znają bocznych ulic albo położenia tanich hosteli. Dlatego uznaliśmy, że chcemy szybko i sprawnie dostać się na miejsce i położyć do łóżek. Chcieliśmy się choć chwilę szybko przespać, gdyż pierwszego dnia musieliśmy zorganizować dalszą część podróży.

Sky Bus (biuro przy Taitu Hotel) miał dla nas bilety w kierunku Lalibeli dopiero na 06 stycznia. Dla nas zbyt późno, bo droga do Lalibeli zajmuje dwa dni. Przyjechalibyśmy na miejsce już po Gena. Salem Bus (biuro przy Meskel Square) chciał nas wieźć przez Bahir Dar, co też oznacza nie mniej niż dwa dni jazdy i nocleg na trasie. Było to tym bardziej niewygodne, gdyż do tego miasta chcemy przyjechać,  aby obejrzeć przełom Błękitnego Nilu i klasztory na jeziorze Tana, a nie tylko po to, aby zwiedzić dworzec. 

Poszliśmy więc do biura Ethiopian Airlines (Hilton Hotel) sprawdzić, czy obejmie nas promocja biletów dla osób, które przylatują do kraju z narodowym przewoźnikiem. Okazało się, że tak i za bilet w szczycie sezonu płacimy 72$ a nie 199$. Tanio nie jest, ale co najmniej dwa autobusy dalekobieżne i nocleg po drodze też nie byłyby za darmo. Mogę więc powiedzieć,  że nic nie dzieje się bez przyczyny i skasowany lot Turkish Airlines wyszedł nam, na dzisiaj, na dobre.

Gdyby Jacek i Ewa zdecydowaliby się pojechać umożliwiłoby im to zwiedzenie praktycznie całego kręgu historycznego w 2 tygodnie. Może jednak im tego nie powinienem mówić.

Ceny (część pierwsza):
1. Butelka wody (2l) - 15 birr. 
2. Danie w restauracji (wersje wegetariańkie) od około 45-70 birr. 
3. Mała butelka lokalnego piwa w restauracji ok 20-25 birr. 
4. Przejazd taksówką od ok. 100 birr - po lekkich negocjacjach (farangi prices).
5. Przejazd minibus od 1,5 birr. Do tej pory płaciliśmy nie więcej niż 3,50 birr. 
6. Za 1$ płacą 21 birr z lekkim ogonkiem. 

Poniżej sok z mango i z awokado w Bi Zon Bar.


piątek, 18 grudnia 2015

Czy naprawdę pojedziemy?

17 grudnia 2015 r., zadzwonił Jacek informując, że ma kłopoty ze swoim pracodawcą i prawdopodobnie będzie musiał skrócić wyjazd o co najmniej 1 tydzień....
 
Jeżeli Jacek skróci wyjazd, to tak też zrobi Ewa. Skrócenie wyjazdu przez 2 osoby oznacza, że będziemy musieli mocno przeorganizować wyjazd, aby Jacek i Ewa mogli maksymalnie dużo rzeczy obejrzeć, zajdzie konieczność rozdzielenia się w połowie podróży albo pojedziemy własnymi etiopskimi drogami od samego początku.

22 grudnia 2015 r. Rozmawiałem z Ewą. Ogólna konstatacja jest taka, że ona i Jacek w ogóle wahają się co do wyjazdu.

28 grudnia 2015 r. Dziś znowu rozmawiałem z Ewą. Powiedziała mi, że oni nie jadą. 

Szkoda.
 
Ergo, bardzo trudno jest zorganizować szerszą drużynę wyjazdową. Znowu dwoje przez świat.

Dwa tygodnie do wyjazdu

Mam trzy przewodniki. Najnowszy Brand, Lonely Planet i Rough guide. Najlepszy jest Brand. Pierwszy raz korzystam z książki tego wydawnictwa i przez to trochę czasu zajmuje mi oswojenie się z samą systematyką przewodnika. Wszystkie jednak zgodnie potwierdzają, że Etiopia to kraj, gdzie trzeba zadzwonić,  aby cokolwiek zarezerwować. Potwierdza się to już przy rezerwacji pierwszego noclegu w Addis Abeba. Chcemy spać w Mr. Martin's Cozy Place. Kontaktowałem się z nimi wysyłając email. Bez odzewu. Wysyłałem wiadomość przez fb.  Także nothig doing. W końcu zadzwoniłem (minuta rozmowy przez Skype z Etiopii to koszt ok 1,60PLN). Moja rozmówczyni powiedziała, że sprawdzi moją rezerwację. Później otrzymałem email informujący, że moje wiadomości trafiały do spamu.
  
Chciałbym spędzić koptyjskie Boże Narodzenie w Lalibeli. Niestety jest to szczyt szczytów etiopskiego sezonu turystycznego i pielgrzymkowego. Z tego powodu ceny hoteli w Lalibeli są kilkukrotnie wyższe niż i tak zawyżone normalne ceny dla białych ludzi (Farangi prices).
W Etiopii tylko w ograniczonym zakresie funkcjonują powszechnie znane systemy rezerwacyjne. Z reguły można z nich skorzystać tylko w przypadku stolicy. W innych miejscach nie działają albo proponują ceny z bardzo wysokiej pułki. Jest jeszcze strona www.jovago.com. Nie wiem jednak, czy zrobiona u nich rezerwacja będzie honorowana. Sprawdzę jak przyjedziemy na miejsce, czy mamy gdzie spać w Lalibeli. Jak nie to będziemy musieli zmienić harmonogram wycieczki.



Szczepienia

Podczas wizyty u lekarza w stacji szczepień podróżniczych i po przeglądnięciu naszych żółtych książeczek okazało się, że muszę odnowić dwa szczepienia (dur brzuszny i meningokoki). Skutek taki, że wyszedłem z budynku lżejszy o 430 złotych. Adze brakowało tylko duru brzusznego, czyli tylko minus 210 złotych.

Na szczęście Pani doktor nie miała nic przeciwko wystawieniu nam recepty na Doxycyklinę (zamiast malarone). Jakby co, to objawowo zaaplikuję sobie antybiotyk i niezwłocznie pojadę do najbliższego szpitala (prawdopodobnie w Addis Abebie), gdzie ten sam antybiotyk, stosowany dożylnie, służy do leczenia malarii.

Od jakiegoś czasu podczas wyjazdów zrezygnowałem z profilaktyki malarycznej. Jak dotąd nie byliśmy na Czarnym Lądzie, a w Azji i Ameryce Południowej nie atakowały nas roje moskitów. Wystarczały repelenty. Malarone tylko się przeterminowywało.

Dlatego podobną taktykę postanowiłem wypróbować w Etiopii zachęcony informacjami z przewodników i faktem, że nasza trasa będzie skupiać się na terenach położonych powyżej 2200 m.n.p.m. Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością nie pojedziemy do Doliny Omo, gdzie zagrożenie malaryczne jest nieco wyższe. Szkoda, że do tej pory nikt nie wprowadził usługi wypożyczania malarone.

Etiopia - początek

Już zacząłem odliczanie czasu. Już wiem, że trudno będzie załatwić wszystkie sprawy. Wiem też, że będzie to wyjazd zupełnie niepodobny do poprzednich. Po raz pierwszy będziemy w Arfyce. Ale będzie to bardzo nietypowa Afryka. Jedziemy do Etiopii!

Chciałem tam pojechać od bardzo dawna. Rok temu już prawie kupiliśmy bilety. Tym razem udało się i jedziemy na całe cztery tygodnie. Będzie Gena. Będzie też Timkat. Plan obejmuje cały krąg historyczny, choć nie wiem, czy pojedziemy w góry Siemen. Pojedziemy też do Hararu. A jak wszystko dobrze się ułoży i czas pozwoli także do Somalilandu. Wyjeżdżamy 31 grudnia 2015 roku.