piątek, 18 grudnia 2015

Szczepienia

Podczas wizyty u lekarza w stacji szczepień podróżniczych i po przeglądnięciu naszych żółtych książeczek okazało się, że muszę odnowić dwa szczepienia (dur brzuszny i meningokoki). Skutek taki, że wyszedłem z budynku lżejszy o 430 złotych. Adze brakowało tylko duru brzusznego, czyli tylko minus 210 złotych.

Na szczęście Pani doktor nie miała nic przeciwko wystawieniu nam recepty na Doxycyklinę (zamiast malarone). Jakby co, to objawowo zaaplikuję sobie antybiotyk i niezwłocznie pojadę do najbliższego szpitala (prawdopodobnie w Addis Abebie), gdzie ten sam antybiotyk, stosowany dożylnie, służy do leczenia malarii.

Od jakiegoś czasu podczas wyjazdów zrezygnowałem z profilaktyki malarycznej. Jak dotąd nie byliśmy na Czarnym Lądzie, a w Azji i Ameryce Południowej nie atakowały nas roje moskitów. Wystarczały repelenty. Malarone tylko się przeterminowywało.

Dlatego podobną taktykę postanowiłem wypróbować w Etiopii zachęcony informacjami z przewodników i faktem, że nasza trasa będzie skupiać się na terenach położonych powyżej 2200 m.n.p.m. Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością nie pojedziemy do Doliny Omo, gdzie zagrożenie malaryczne jest nieco wyższe. Szkoda, że do tej pory nikt nie wprowadził usługi wypożyczania malarone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz