28 stycznia 2016 r.
Przylecieliśmy do Pragi
punktualnie. Planowaliśmy pozostać tu na jedną noc. Było to
sensowne, bo byliśmy nieco zmęczeni, a od domu dzieliło nas
jeszcze 550 km jazdy samochodem. Fajnie było by też wykorzystać
nadarzający się pobyt w Pradze, aby przespacerować się po
mieście, pójść do Fleku i do restauracji. Z drugiej
strony bardzo nas już ciągnęło do domu, własnego łóżka i
Filemona K. Rzuciliśmy więc monetą jednobirrową, trzykrotnie.
Wypadło, że trzeba jechać do domu. Do Krakowa dojechaliśmy
bardzo późno. W domu czekał na nas Filek. Jak miło. Od powrotu do
Polski minęło już 8 miesięcy i już odliczamy czas do kolejnej
wycieczki (21 października 2016r.). Czas był zatem najwyższy, aby
ukończyć pisaninę o Etiopii. Teraz tylko jeszcze dodam więcej
zdjęć do istniejących postów.
Gdy teraz patrzę wstecz
na naszą wycieczkę do Etiopii myślę sobie, że była to bardzo
wytrawna podróż. Objechaliśmy spokojnie całą północ kraju z
wyłączeniem Danakil Depression i Gór Simien. O przyczynach tych
pominięć już pisaliśmy. W szczególności Danakil Depression jest
teraz zbyt droga jak na ramy naszego budżetu i konieczne jest
wykupienie zorganizowanej wycieczki w Aksum albo Mekele. Fajnie
było oglądać kraj nieskażony jeszcze zarazą masowej turystyki.
Niewiele takich miejsc już pozostało. Ciekawie jest w szczególności
na obszarach wiejskich i w małych miejscowościach. Tam
rzeczywiście nie ma obcych i białych w ogóle. Są miejsca,
gdzie można poczuć się jak jedyny biały człowiek w
promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Największe atrakcje kręgu
historycznego są godne uwagi. Jeżeli jednak nie jest to nasza
pierwsza podróż do tzw. „egzotycznego kraju”, choć my
twierdzimy, że takich krajów nie ma, to nawet skarby Lalibeli
przyjmiemy bardzo spokojnie.
Czy tu jeszcze kiedyś
przyjedziemy? Dziś już wiemy, że formalnie nasza noga postanie
na etiopskiej ziemi, choć tylko w Addis Ababie, w październiku
i w listopadzie, gdy będziemy lecieli do RPA i przy powrocie z Azji.
Myślę, że nie odpuszczę łatwo wyjazdu do Somalilandu, chyba że
sytuacja się tu diametralnie zmieni. Może taką podróż będzie
można połączyć z odwiedzeniem północnego Sudanu, o czym myślę
coraz intensywniej (dzięki mojej wspaniałej przyjaciółce Beacie,
która zasiała takie ziarno w mojej głowie już dawno temu; teraz
ono zaczyna kiełkować). Taka wycieczka wymagałaby przejazdu przez
Etiopię od Gondaru po Harar i Jigja.
Harari boy. |
Cześć,
OdpowiedzUsuńmam pytanie ile kosztował Was łącznie ten wyjazd. Sam jestem zainteresowany wybraniem się do Etiopii, ale czytając ile birrów trzeba zostawić po drodze + przeloty + wstępy, zaczynam się zastanawiać czy to realne. Podobnie jak Wy nie chciałbym odpuszczać zabytków. Pozdrawiam!