niedziela, 11 września 2016

15. godzin z Mekele do Addis

20 stycznia 2016 r.

Hotel opuściliśmy o 04.00 budząc portiera i odźwiernego. Była jeszcze ciemna noc i na mieście całkowita pustka. Na szczęście do biura Selam Busa było niedaleko. Oczywiście odjazd o 04.30 to mistyfikacja. Wyjechaliśmy bowiem ok. 06.00. Tego ranka odjeżdżały dwa autokary naszego przewoźnika. My mieliśmy jechać w drugim pojeździe, który nie był pełny. Trochę też nas dziwiło, że w dzień świąteczny było aż tylu chętnych na długą podróż z Mekele do stolicy ze jechały dwa autokary Selama i jeszcze Sky. Autobus był chiński i wyglądał na całkiem nowy. Jednak przy bliższym kontakcie okazało się, że jest już całkiem podniszczony wewnątrz. Toaleta była zamknięta i kierowca robił przystanki na siusiu. Klasycznie, panowie na prawo, panie na lewo. Gdy się przejaśniło szybko zrozumieliśmy dlaczego w Etiopii obowiązuje formalnie zakaz jazdy w nocy dla autobusów i minibusów. Ilość pieszych, wolnobieżnych zawalidróg i wszelkiego autoramentu zwierzyny w różnym rozmiarze stanowi naprawdę bardzo duże zagrożenie. W autobusie wydawano pasażerom butelkowaną wodę i drobna przekąskę.

Po kilku godzinach jazdy kierowca zatrzymał się na lunch. My nie czuliśmy się zbyt tęgo więc zamówiliśmy tylko po coli na głowę i shiro z injerą na spółkę. Tego typu przybytki są jednakowe na całym świecie. Autobus zatrzymuje się najczęściej w środku niczego, gdzie mieści się jadłodajnia, czasem połączona z noclegownią, w której pozornie strach usiąść z obawy przed przylepieniem się do ławki lub krzesła. Jednak gdy już gdzieś znajdziemy sobie miejsce zazwyczaj okaże się, że jedzenie jest całkiem znośne, a i stan higieniczny nie zabija. Bardzo duży ruch niewątpliwie powoduje, że jedzenie jest świeże. Lepiej jednak nie zaglądać tam, gdzie zmywa się naczynia. Cola pomogła na dolegliwości żołądkowe, które niewątpliwie miały podłoże lokomocyjne wzmocnione stopniem pokręcenia górskiej drogi (ponownie bowiem droga wiodła górskimi serpentynami i autobus większość czasu jechał w skręcie). Ergo po odjeździe z zajazdu szybko zgłodnieliśmy, ale było już za późno na zamówienie drugiej porcji shiro. Na drugi postój z jedzeniem bowiem się nie zanosiło.
Był drugi dzień Timkatu. W każdej wiosce odbywały się uroczyste procesje. Mniejsze ustępowały drogi autobusowi. Przed większymi autobus musiał uciekać wjeżdżając do wiosek i przysiółków. Wiązało się to z przeciskaniem się wąskimi uliczkami i podnoszeniem zbyt nisko wiszących linii energetycznych... Procesje bowiem zawsze odbywały się na środku drogi. Sposób świętowania był co do zasady podobny do tego, co widzieliśmy wczoraj w Mekele.

Timkat z okna autobusu Mekele-Addis

Wycieńczeni dotarliśmy do Addis już ciemną nocą. Autobus kończył bieg na Meskel Square. Mieliśmy rezerwację w słynnym wśród beckpakersow Iteque Taitu Hotel. Dwójka z łazienką w bocznym budynku kosztowała 20$. Najpierw jednak musieliśmy odbyć tradycyjne „gody” z taksówkarzami i ich pomagierami. Z Meskel Square do Pizza i naszego hotelu jest tylko i aż 3,5 km. Za daleko na przechadzkę w nocy z plecakami. Można próbować złapać minibus, ale o tej porze mogły już nie kursować zbyt często. Poza tym w minibusach w Addis zawsze jest pełno pasażerów a my byliśmy z dużymi plecakami. Taksówki w Addis są bardzo drogie. Szczególnie dla faranji i zwłaszcza w nocy na końcowym przystanku dalekobieżnego autobusu. Krótko mówiąc można się nieco zezłościć usłyszawszy cenę na poziomie 300 Birr i bezczelne twierdzenie że to jest bardzo daleko. Gdy mówimy, że wiemy, że jest to bardzo blisko słyszymy, że droga bardzo trudna. I tak w koło Macieju. BTW warto jest zamontować do telefonu on-the-road albo inna podobną mapę. Ostatecznie stanęło na 70 Birr.

Iteque Taitu Hotel ok. rok temu częściowo spłonął i nie wszystkie pokoje są naprawione. Pokój bez łazienki kosztuje 10$, z łazienką w „nowym” budynku 20$. Pokój z łazienką w głównym budynku to wydatek 40$. Ten ostatni różni się od poprzedniego wyłącznie umiejscowieniem i rozmiarem. Jest istotnie większy, ma telewizor i coś w rodzaju części wypoczynkowej. Wiek wyposażenia i ogólny standard był podobny. Telewizji nie planowaliśmy oglądać. Podobnie nie zamierzaliśmy spędzać czasu w hotelu. Chcieliśmy się tylko umyć, wyspać i następnego dnia jechać w kierunku Hararu. Wybraliśmy wersję za 20$. Resztę sił tego wieczoru spożytkowaliśmy na poszukiwanie restauracji. W pierwszej, tuż koło hotelu zjedliśmy pizzę. Skończyliśmy kolację w restauracji Wutma. Nasz top choice w okolicy. Jedzenie bardzo dobre. Także wersji śniadaniowej. Mają lane piwo, co jest dla mnie ważne . Czasem można też zerknąć sobie na miejscowe panie nieco lżejszych obyczajów w wersji de luxe.

Każdy kto będzie w Addis Ababie powinien przyjść do hotelu Itegue Taitu. Chociażby dla zapachu starego drewnianego budynku, aby przecisnąć się przez antyczne obrotowe drzwi, obejrzeć piękne schody na piętro, poczuć i usłyszeć jak pracuje starożytna drewniana podłoga i napić się czegoś w restauracji - nawet jeśli mieszka w Hiltonie, który nota bene też jest pięknym budynkiem w stylu modernistycznym. Iteque Taitu Hotel jest podobno najstarszym hotelem w mieście i został wybudowany na polecenie żony cesarza Menelika II - Taytu Betul. Choć nie grzeszy on nadmiarem luksusu niewątpliwie ma swój urok. Będzie to tym łatwiejsze że w tym samym budynku znajduje się biuro firmy Sky Bus. Nasze przewodniki sytuują jego klasę i koszt pobytu na granicy budget i shoestring. Naszym zdaniem jest to jedna z ciekawszych atrakcji stolicy.

Co do naszego pokoju, to: pościel czysta, choć nie w europejskim rozumieniu, pokój posprzątany, choć ostatni remont był tu chyba za czasów Najjaśniejszego Pana, stan sprzętów - jak w rupieciarni, armatura w łazience (z wanną) przedpotopowa, ale po kilku minutach ciurkania pojawiła się ciepła woda. Czyli wszystko w najlepszym porządku. Istotnym minusem był limitowany darmowy dostęp do Wi-Fi. Może trzeba było się pofatygować do recepcji po więcej. Nam się jednak chciało tylko spać. Było więc super.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz